wtorek, 27 listopada 2012

Pewnego razu w Tucholi

Jakiś czas temu spędziłam kolejny twórczy weekend z mamą. Ucierpiał na tym trochę mój Tomek, bo siedziałyśmy z mamą 4 dni nad wełną i z uporem maniaka filcowałyśmy, podczas gdy on nie za bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Mama miała parę zamówień i chwilowy kryzys wiary w swoje możliwości, więc wzięłam ster w swoje ręce. Ustaliłyśmy co jest już zrobione, co trzeba poprawić bądź wykończyć. Powstało z tego parę małych dzieł sztuki. Zdjęcia niestety robiłyśmy późną nocą, stąd ich słaba jakość. Wybrałam parę najładniejszych, żeby pokazać, po kim mam dryg do handmade'ów :).

Wykończeniem biżuterii zajęłam się ja. Wzięłam ufilcowane wcześniej przez mamę kwiaty, do tego żyłki, bigle, zapięcia i inne elementy wykończeniowe do biżuterii i poskładałam to wszystko w całość. Oto powstała w wyniku moich zabiegów biżuteria: broszka Kasztan, wiosenny komplet biżuterii (kolczyki i naszyjnik) oraz fioletowy komplet biżuterii składający się z naszyjnika, kolczyków i bransoletki.








Mama zrobiła kilka czapek i kompletów (czapka plus szalik). Oto moi ulubieńcy: zielono - turkusowy komplet Adela (nazwę wymyśliłam ja:D) oraz komplet w jesiennych kolorach:



A na koniec mój autorski pomysł i pierwsza "duża" rzecz z filcu - komplecik dziecięcy Turkusowe Serce. Komplet powstał z przygotowanego wcześniej przez mamę popielatego szalika oraz przerobionego przeze mnie w czapeczkę kapelusza:




Było tego dużo więcej, niestety jakość zdjęć pozostawia dużo do życzenia. Mam nadzieję, że ta mała próbka również nacieszy Wasze oko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz podzielić się ze mną swoją opinią.